poniedziałek, 6 maja 2013

I operacja oka - Witrektomia

22 kwietnia byliśmy na pierwszej operacji oka. Operacja odbyła się w Warszawie w klinie Enel-Med wykonana przez prof. Prosta. On jako jedyny w Polsce chciał się podjąć zoperowania oczu Franka. Operowane było oko prawe, które jakoby było w trochę lepszym stanie niż oko lewe. Wykonano wirektomię oraz opasanie gałki ocznej. Ta operacja to cykl 3 operacji tego samego oka. Za 6 miesięcy czeka nas kolejna i następna za 12 miesięcy.
Ta sama historia czeka nas z okiem lewym, której termin został wyznaczony na połowę czerwca. Nie będę się rozpisywać narazie w tym poście na temat naszych wielkich obaw związanych z operowaniem obu oczu. To temat na osobny wpis.
Tymaczasem operacja pod względem udania czy nie udania można powiedzieć, że się powiodła. Siatkówka została przyłożona jednak nie w całości. Profesor poinformował nas, że ona powinna sama się przyłożyć teraz do końca ale... musimy się liczyć również z tym, że może się odwarstwić ponownie. 
Szpital jak na Polskie warunki naprawdę ok. Przyjechaliśmy do szpitala ok 11.00 i tu ostatnie karmienie. Zakwaterowali nas razem z innym dzieckiem no i mogliśmy razem zostać z Franiem na noc. Na operację czekaliśmy bardzo długo, bo o 19.00 Franka wzięli na salę. Także była maskara bo mały nie jadł (do operacji) prawie 8 godzin. Ryk był straszny. Nie chcę nawet tego wspominać. O 20.00 Franio był już z z powrotem. Baliśmy się bardzo czy się ładnie wybudzi ze względu na jego dysplazję oskrzelowo-płucną ale na szczęście niepotrzebnie. Po operacji było strasznie. Najpierw krzyczał z maską tlenową na buzi. Krztusił się własną śliną z płaczu. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, totalna panika ale niby wszystko pod kontrolą. Dostał czopek przeciwbólowy zanim zaczął cokolowiek działać to Franio cały czas płakał. Chciałam go nakarmić, dać mu wody, cokolwiek ale nie było mowy o piciu. Nie potrafił się napić. Może po 1,5 godzinie zaczęliśmy mu dawać po kropli wody przez strzykawkę. I tak stopniowo coraz więcej. Noc ogólnie nieprzespana. Mały zasypiał na kilka minut poczym budził się z rykiem. Rano o 7 wizyta kontrola pooperacyjan profesora. Wtedy dopiero zobaczyłam kątem jego oczko. Nie miał jakiegoś dużego obrzęku co nas ucieszyło. Wtedy też profesor poinformował nas, że oprócz witrektomii została odtworzona przednia komora oka ponieważ podczas operacji okazało się, że tęczówka zrosła sie ze źrenicą i trzeba było to zrobić. 
Po tych wszystkich wrażeniach opatrunek, wypis i do domu. Dopiero w domu mogliśmy sciągnąc plastry. No i tu się zaczęło. Oko zaczęło puchnąć. Wyglądał strasznie, nie spodziewaliśmy się tego, niestety nikt nam nie powiedziła co się będzie działo. W zaleceniach było zakraplanie oka 5 razy dziennie, jednak przy każdym razie próby zakroplenia dostawałam zawału bo nie można było nawet odchylić mu powieki. Jakie myśli przychodziły nam do głowy gdy przez 4 dni nie mogliśmy zobaczyć jego oka nie będę tu opisywać. Dzień po operacji dzwoniliśmy do profesora zapytać czy to tak ma wyglądać i jak długo potwierdził, że to raczej normalne objawy i narazie nie mamy się co denerwować.
Tak więc ok 4 dni po operacji Franek zaczął otwierać powoli oczko ale niestety popłakiwał przy tym. Z dnia na dzień było coraz lapiej. Dzisiaj 2 tygodnie po operacji opuchlizny nie ma. Powieki nie otwiera tak jak w lewym oku. Niewiem czy to się jeszcze zmieni czy już tak zostanie. Gałka oka też jakby taka mniejsza i kolor tęczówki bardziej intensywny. W każdym razie w piątek 11 maja jedziemy na kontrolę do Warszawy i mamy nadzieję usłyszeć same dobre wiadomości.

Poniżej kilka zdjęć tej historii. 
Franek w drodze do Warszawy

W drodze powrotnej
To już chyba 3 dni po operacji - widać rzęsy chociaż
8 dni po operacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz