wtorek, 25 czerwca 2013

Po blogowym urlopie

Wpadliśmy w jakąś dziurę przez ostatnie dwa tygodnie. Dużo się działo i ciągle uciekał czas by m.in. skrobnąć co nieco. A co się działo?
Podjęliśmy decyzję o nie operowaniu Frankowego lewego oka. Była to najtrudniejsza decyzja w naszym dotychczasowym życiu. Po przeanalizowaniu jednak wszystkich za i przeciw, po pukaniu do drzwi wszystkich tych, którzy wiedzą o co chodzi i wyciąganiu informacji w sposób wręcz podstępny momentami, uznaliśmy, że chcemy oszczędzić mu to jedne oko z nadzieją na lepsze czasy. Prawe oko, te po pierwszej operacji doprowadzimy do końca cyklu operacji z nadzieją, że nie będzie gorzej niż jest teraz gdyż ...

... gdyż 10 czerwca byliśmy na wizycie w Chorzowskim Ośrodku dla Dzieci niewidomych i niedowidzących i tam po raz pierwszy ktokolwiek sprawdził na co Franek reaguje, jak reaguje i czy wogóle reaguje na cokolwiek (prócz światła słonecznego o którym wiemy). Pani psycholog i tyflo coś tam, bardzo ciepło nas przyjęła a Franka zwłaszcza :). Zaciemniliśmy gabinet i tu Franek znalazł się w zaczarowanej krainie, która ogromnie mu się spodobała. Okazało się, że ma bardzo dobrą reakcję na światło. Nie pamiętam kiedy czułam taką radość, chciało mi się wyć ze szczęścia. Co to znaczy? To znaczy tyle, że Frankowi łatwiej się będzie poruszać. Jak to się rozwinie - niewiadomo, jednak dodało nam to dużo otuchy i ułatwiło decyzję o nie grzebaniu mu w drugim oku. Lepiej reagujące okiem wydaje się być te nieoperowane (?).
W tej sytuacji cały nacisk idzie na rehabilitację wzroku, by Franko mógł wykorzystać to co ma - w maksymalnym stopniu. W lipcu mamy otrzymać telefon z Ośrodka z decyzją o objęciu małego opieką. Wszystko to trwa mam wrażenie latami. Dlatego ćwiczymy intensywnie w domu tyle na ile jesteśmy w stanie.
Tym czasem Franek znowu ma ćwiczenia metodą Voyty, także znowu jestem ta ZŁA :( ale są efekty - a to rekompensuje mi wiele :). Poza tym wcina deserki aż mu się uszy trzęsą, ślini się jak cholera - chyba będą zaraz jakieś zęby (znowu ogień!!!), robi mostek z tyłkiem w górze no i ogólnie jest kochany (oczywiście gdy nie wrzeszczy ;)).

No i to byłoby na tyle w takim dużym skrócie.

Oj muszę pisać częściej - odprężam się :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz