piątek, 20 września 2013

Gluty, marudzenie i siadanie?

Frankowski złapał pierwszego wirusa.
Na szczęście póki co to tylko mega gluty z nosa. "Tylko" nie oznacza tutaj "luz, lajcik, pestka, damy radę" a raczej narodziny marudnego do potęgi entej potworka, który każe się nosić dnie całe, lulać na rękach tylko i wyłącznie się chce, a o spaniu w łóżeczku nie chce słyszeć. Wczorajsza noc była straszna.
Dzisiaj mam wrażenie już lepiej pod względem ilości mazi ale coś mi się tak wydaje, że Franko wyczaił kołysanie na rękach na każde pierdnięcie i postanowił skorzystać z tego odkrycia. Tak więc dzisiejszego wieczoru postanowiłam twardo, że młody zasypia w wyrku. Stan jego widziałam dosyć stabilny :) więc dalej - do boju. I tak Franek przez prawie 2 godziny postanowił ćwiczyć różne pozycje gimnastyczne. A ja wisiałam jak to matka nad nim i z zaciekawieniem obserwowałam jego poczynania. Cierpliwość moja i całodniowa katorga została nagrodzona ponieważ Fran pierwszy raz usiadł samodzielnie :)
Na swój sposób oczywiście. Nie tak jak go uczą wszystkie mądre głowy od X czasu tylko tak jak to sobie wymyślił i tyle.
Jak dla mnie to niech się rusza jak chce - byleby się ruszał :))

Oczywiście mnie katar dopadł również :(


1 komentarz:

  1. u nas dokładnie to samo, Olkowi ciekły glutki z noska i spać nam nie dawał. na szczęście dziś już (chyba) po wszystkim :))
    dużo zdrówka dla Franka!

    OdpowiedzUsuń